Drodzy czytelnicy! Przepraszam za niedodanie wpisu o obsadzie ,,Wspaniałego stulecia", ale nie znalazłam czasu, by go dokończyć. No cóż... Trzeba brać poprawkę na moje zapowiedzi. Post zostanie dodany na 100% do końca tygodnia. Co do tego akurat nie mam wątpliwości. Dzisiaj zaś publikuję żałobną notkę, ponieważ przedwczoraj pożegnaliśmy dwóch bohaterów, a ponadto jutro stracimy także naszego wspaniałego księcia Bajazyda, nad czym naprawdę ubolewam. Ta śmierć przyniesie mi na pewno najwięcej smutku.
Nasz ,,wspaniałomyślny" sułtan postanowił targować się z szachem o Bajazyda. Chciał widzieć księcia żywego w stolicy. Zastanawia mnie, jak by go potraktował i czy by mu wybaczył. Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania, mając na uwadze śmierć Mustafy. Kiedy się tak porównuje tych obydwu następców, odnosi się wrażenie, że Bajazyd podążał drogą swojego starszego brata. Faktycznie - trafił do Amasyi, napisał do sułtana list, który nie został przeczytany przez władcę, popełniał dużo błędów, rzekomo zbuntował się. Nawet pożegnanie Bajazyda z jego rodziną było podobne do ostatnich chwil Mustafy w gronie bliskich. Jest jednak pewna różnica... Moim zdaniem najstarszy syn sułtana był przez niego bardziej kochany niż Bajazyd. Jakoś nigdy nie mogłam dostrzec bliskości Sulejmana i mojego ulubionego księcia. Może jedynie ja odnoszę takie wrażenie, ale przypomnijcie sobie... Kiedy władca powiedział parę miłych słów do swojego syna? Kiedy go ostatnio uścisnął? Kiedy zabrał na jakieś polowanie czy chociaż w inny sposób poświęcił mu swój czas? Kiedy udzielił mu jakiejś rady? Zauważyliście, że Mustafie czasami powiedział jakieś serdeczne słowo, a Bajazydowi nie? W moich oczach Sulejman nigdy nie umiał okazać swojej miłości młodszemu księciu.
Jak wiemy, Jastrząb od dawna pragnął zemsty na Rüstemie, który był współodpowiedzialny za śmierć Mustafy. Bajazyd jednak zawsze kazał mu się wstrzymywać, więc sługa zabił brata wielkiego wezyra. Przez jakiś czas Jastrząb i Rüstem nie zwracali na siebie uwagi, bo oboje wspierali księcia, więc poniekąd musieli działać razem. We wczorajszym odcinku Bajazyd również postanowił ukarać męża Mihrimah za zdradę. Kazał Jastrzębiowi wracać do Konstantynopola i odebrać życie Rüstemowi. Żołnierz wykonał rozkaz, ale podczas zamachu sam zginął.
Do Persji zaś szybko wyjechała Defne wraz z Lokmanem. Celem ich wizyty we wrogim państwie było powiadomienie Bajazyda, że szach targuje się o jego życie. Selim, ze strachu przed tym, iż Sulejman mógł chcieć wybaczyć synowi, postanowił wykupić Bajazyda za większą cenę.
Mniej więcej tyle wydarzyło się w przedwczorajszym odcinku. Skupmy się teraz na postaciach, które pożegnaliśmy. Na pierwszy ogień idzie Rüstem Pasza.
Rüstema poznaliśmy w 3. sezonie. Pochodził on z Chorwacji. Dobrowolnie wstąpił do wojska, żeby uwolnić się od ojca świniopasa, który się nad nim znęcał fizycznie. Matka bohatera wówczas nie żyła; zmarła na poważną chorobę. Rüstem miał też siostrę i brata. Obiecał im, że kiedyś do nich wróci. Po kilku latach życia w stolicy, został pałacowym koniuszym. Szybko zakochał się w sułtance Mihrimah. Ona nie odwzajemniała uczucia, ale szanowała swego poddanego. Bohater poznał także Hürrem. Stał się jej wiernym sługą. Pomagał kobiecie pozbywać się wrogów. Takim sposobem ,,nagrabił sobie" u Ibrahima Paszy. Ówczesny wielki wezyr wysłał mężczyznę do odległej prowincji. Po śmierci męża Hatice, Rüstem zyskał tytuł paszy, a następnie został wezyrem. Roksolana wynagrodziła mu jego służbę poprzez wydanie bohatera za sułtankę Mihrimah. Córka padyszacha nie była szczęśliwa w tym małżeństwie. Zgodziła się na nie tylko ze względu na to, że w ten sposób mogła chronić Bajazyda. Mimo to nastał czas, kiedy Mihrimah zapragnęła rozwodu. Sułtan nie wyraził na to zgody. Wcześniej Rüstem awansował na wielkiego wezyra. Był gotów zrezygnować ze swojego stanowiska, by tylko móc pozostać przy Mihrimah. Sułtanka jednak, mimo starań, nie umiała okazać mężowi miłości. Potajemnie spotykała się z Pedrem. Te wydarzenia spowodowały, że Rüstem zdradził żonę z Siniorą Gracią Mendes Nasi. Fakt ten został wykorzystany przez Selima, który zaszantażował wielkiego wezyra, mówiąc mu, że jeżeli nie wesprze go w walce o tron, sułtan dowie się o zdradzie. Rüstem, nie mając wyboru, zostawił Bajazyda samego. Złamał w ten sposób przysięgę, jaką złożył Roksolanie przed jej śmiercią. Zabił go Jastrząb w ramach zemsty za przyczynienie się do śmierci Mustafy i zdradę Bajazyda. Wcześniej sługa księcia zamordował także brata wielkiego wezyra, wiedząc, jak bardzo mężczyzna go kochał.
Jastrzębia poznaliśmy w 4. sezonie, kiedy uratował Mustafę przed łucznikami. Początkowo należał do stowarzyszenia przyjaciół księcia, ale później zrezygnował i postanowił być jak najbliżej potencjalnego następcy. Jego prawdziwe imię brzmiało Trurl (nie jestem pewna co do poprawności pisowni tego słowa). Bohater miał za sobą traumatyczne przeżycia - stracił swoją rodzinę. Mimo to nie załamał się. Był bardzo dobrym wojownikiem, walczył nawet u boku Bali Beja. Mustafa doceniał swojego sługę i uważał go za przyjaciela. Kiedy porwano Jastrzębia, by wyciągnąć od niego informacje odnośnie stowarzyszenia, mężczyzna (pomimo tortur) nie wydał członków grupy. Po śmierci Mustafy zaczął służyć Bajazydowi. Wobec niego również był oddany.
Za którym bohaterem będziecie bardziej tęsknić? W moim przypadku jak zwykle równie to bywało. Na początku Rüstem Pasza należał do grona lubianych przeze mnie postaci, ponieważ miał dobre relacje z Hürrem i był wobec niej lojalny. Miło mi się oglądało ich duet wtedy, kiedy wspólnymi siłami zwalczali wrogów. Zawsze współczuwałam Rüstemowi, ponieważ miał ciężkie dzieciństwo. Chyba nikt z nas nie chciałby w młodym wieku stracić matki i być bitym przez własnego ojca. Niewola stała się jednocześnie jego wyzwoleniem, kiedy uciekł do wojska. Oprócz dobrych stosunków z Roksolaną, mężczyzna zasłużył się dla państwa, ponieważ dzięki niemu skarbiec był pełny i żaden poddany nie skarżył się na cokolwiek. Cenię go także za to, że przez wiele lat starał się uszczęśliwić sułtankę Mihrimah. Ogólnie rzecz biorąc Rüstema można porównać do samej Hürrem. Obydwoje wspinali się po szczeblach hierarchii i zaszli bardzo daleko. Zaczęłam go nie znosić, kiedy zostawił Bajazyda samego przechodząc na stronę Selima. Co z tego, że nie miał wyboru? Mógł powstrzymać się od romansu.
Jastrząb był mi obojętny, kiedy służył Mustafie, ponieważ sam książę nie należał do moich ulubionych postaci. Mimo to podziwiałam Atmacę. Nie wiem, czy odważyłabym się milczeć, gdybym miała być torturowana, a on to zrobił. Wolał zginąć za księcia, by tylko zapewnić mu bezpieczeństwo. Bardziej polubiłam Jastrzębia, gdy został sługą Bajazyda, gdyż to temu księciu od początku kibicowałam. Szkoda, że już teraz nie ma go przy boku syna Sulejmana, bo chętnie zobaczyłabym, jak go ratuje z rąk Selima i Tahmaspa.
Wpis zaczęłam przygotowywać wczoraj, dlatego obejmuje on jedynie wydarzenia z przedwczorajszego odcinka. Notka o życiu i śmierci Bajazyda pojawi się najprawdopodobniej w piątek. Dziękuję za uwagę, do zobaczenia!
Tak na prawdę to Rüstem sam sobie zgotował swoją śmierć. A Jastrzębia jest mi bardzo szkoda.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie 1001zakatkowswiata.blogspot.com
Oczywiście. Zachciało mu się zdrady, więc skończył w taki, a nie inny sposób. Mi także szkoda Jastrzębia. Później wpadnę na Twojego bloga. :)
Usuń